29 mar 2010

NCAA Tournament - dzień 8

#6 Tennessee vs. #5 Michigan State 69:70

Po wczorajszych nie najlepszych meczach obie ekipy na otwarcie zaskoczyły skutecznością. Tennessee się nie myliło i trafiło 6 rzutów, w tym 4 razy za trzy, a Michigan State spudłowało tylko dwa razy i po 5 minutach gry mieliśmy remis po 16.

Później drużyny nieco zwolniły tempo, poprawiły grę w obronie, więc zdobywanie punktów nie przychodziło już tak łatwo. Choć należy zaznaczyć, że wciąż skuteczność była dobra.

Pod koniec pierwszej połowy zarysował się nam niewielka przewaga Volunteers, gdy Spartans miało kilku minutowy przestój w zdobywaniu punktów. Jednak kolejne udane akcje pozwoliły im szybko zniwelować straty i na przerwę schodzili przegrywając 2 oczkami.

Na początku drugiej części gry za sprawą bardzo dobrej gry J.P. Prince'a Tennessee ponownie odskoczyło na kilka punktów i to by było na tyle. Kolejne minuty należały już tylko do Michigan State.

Durrell Summers zdobył kilka punktów wyprowadzając swój zespół na prowadzenie, a jego koledzy dodali jeszcze kilka i na 12 minut do końca Spartans prowadzili 8 oczkami.

Volunteers próbowało jeszcze w końcówce odrobić straty, co w sumie im się udało bo zdołali nawet wyrównać, lecz fatalne ostatnie minuty przesądziły o zwycięstwie zawodników trener Izzo.

J.P. Prince przez cały mecz grał bardzo dobrze i był główną postacią w swojej ekipie, jednak na 1.8 sekundy do końca gdy na tablicy widniał remis sfaulował Raymara Morgana, który trafił jeden rzut wolny zapewniając zwycięstwo swojej drużynie.

W Tennessee 4 zawodników zdobył 10 lub więcej punktów, podczas gdy w Michigan State najlepiej wypadł wspominany wcześniej Summers zdobywca 21pkt i 5zb.


#3 Baylor vs. #1 Duke 71:78

Obie drużyny zaczęły od bardzo dobrej obrony, co w przypadku Duke nie powinno dziwić, jednak tak dobrej postawy Baylor w tym elemencie gry się nie spodziewałem. W takiej grze lepiej odnaleźli się zawodnicy Blue Devils i po pierwszych wyrównanych minutach to oni wyszli na kilku punktowe prowadzenie.

Bears trzymali się blisko Duke głównie za sprawą świetnej postawy LaceDariusa Dunna, który do 15 minuty meczy zdobył połowę punktów drużyny.

Ostatecznie dzięki zrywowi na zakończenie pierwszej części gry i 10 punktom z rzędu to ekipa Baylor na przerwę schodziła prowadząc 3 oczkami.

Dalsza część meczu była jeszcze bardziej wyrównany. Raz jedna, raz druga drużyna wychodziło na 1-2 punktowe prowadzenie, a wynik wciąż oscylował w okolicach remisu. Po stronie Duke szalał Nolan Smith i do jego punkty trzymały w grze drużynę Blue Devils.

Jeszcze na niecałe 4 minuty przed końcem na tablicy widniał remis, jednak kolejne minuty należały już tylko do zawodników Coacha K. Bardzo dobra postawa w obronie plus skuteczne akcje Smitha i Jona Scheyera, i po kilku minutach Blue Devils prowadzili już 10 punktami.

Nieskuteczne rzuty w ostatniej minucie meczu nie pozwoliły Bears odrobić strat i to Duke zobaczymy w Final Four.

Warto zauwazyć, że Blue Devils wygrało to spotaknie mimo fatalnej postawy Kyle'a Singlera, który zdobył tylko 5 punktów, ani razy nie trefiąc z gry. Jednak w to miejsce bardzo dobrze spisali się Smith i Scheyer, którzy odpowiednio zdobyli 29 i 20 punktów.

W Baylor oprócz wspomnianego wcześniej Dunna zdobywcy 22 punktów, wyróżnił się Ekpe Udoh, który spotkanie zakończył z 18pkt, 10zb, 6as i 5 blokami.

Brak komentarzy: