Zaczynam wątpić w umiejętności Roy'a Williamsa. Poważnie. Chyba każdy pamięta zeszłoroczny sezon w wykonaniu North Carolina, a dobra końcówka zakończona na finale NIT tylko nieznacznie poprawiał słaby końcowy obraz. Obawiam się, że w tym roku może być podobnie.
Wiem, że trener UNC zdobył już dwa mistrzostwa, siedem razy był w Final Four i ma wiele innych osiągnięć, ale to co się dzieje w tym roku nie napawa optymizmem. Zostawiając już poprzedni sezon, jak na razie Tar Heels mają 3 zwycięstw i 2 porażki. Niby nic poważnego, tym bardziej że mamy dopiero początek, ale przyglądając się rywalom łatwo zauważyć, że oba mecze przegrali z drużynami walczącymi o NCAA Tournament. A przecież ambicję mają znacznie większe.
Najgorsze jest jednak to, że w North Carolina wcale nie brakuję talentu (tak samo jak w zeszłym sezonie).
- Tyler Zeller - #21 w 2008 roku (według Scout.com)
- Larry Drew - #68 w 2008 roku
- John Henson - #4 w 2009 roku
- Dexter Strickland - #33 w 2009 roku
- Leslie McDonald - #53 w 2009 roku
- Harrison Barnes - #1 w 2010 roku
- Reggie Bullock - #16 w 2010 roku
- Kendall Marshall - #29 w 2010 roku
Jak mając tylu i takich zawodników można wypadać tak słabo? Ciężko sobie wyobrazić, że taka drużyna nie potrafi pokonać zespołów z Top50, nie mówiąc już o Top25.
Zdaję sobie sprawę, że sporo graczy jest nowych, a większość zawodników z podstawowej rotacji w poprzednich sezonach grała mało. Także problemy na rozegraniu i pod koszem odgrywają kluczową rolę. Można przyczepić się do postawy Harrisona Barnesa, który jak na razie nie wygląda na najlepszego zawodnika w swoim roczniku.
Dlatego właśnie przed coachem Williamsem ważny sprawdzian i czas potwierdzić, że jest jednym z najlepszych aktywnych trenerów. W najbliższym czasie przyjdzie zmierzyć im się z Charleston, Illinois i Kentucky. Jeśli ekipa Tar Heels chce się liczyć w walce o udział w MM musi wygrać co najmniej dwa z nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz