3 lis 2010

Czas zacząć doceniać Jamie Dixona

Nie boję się napisać, że Jamie Dixon jest aktualnie jednym z najlepszych trenerów w NCAA. Mimo że mistrzostwa jeszcze nie zdobył, a największym jego sukcesem to awans do Elite Eight wymienianie jego tuż obok Toma Izzo, Billa Selfa czy Billy'ego Donovana nie będzie dużym nadużyciem.

Z koszykówką związany jest od 1989 roku, jednak przez całą swoją karierę pełnił funkcję asystenta na różnych uczelniach, a dopiero w 2003 roku po odejściu Bena Howlanda do UCLA przejął posadę głównego trenera Pittsburgh. Już w swoim pierwszym roku w liczbie ustanowił rekord uczelni w liczbie wygranych spotkań notując bilans 31 zwycięstw i tylko 5 porażek. Wciągu 7 lat pracy w Pittsburgh za każdym razem jego drużyna kwalifikowała się do NCAA Tournament, nigdy nie przegrała więcej niż 10 spotkań, a jego ogólny bilans to 188 zwycięstw przy 54 porażkach. Dodatkowo w 2009 roku poprowadził reprezentację USA do złota na Mistrzostwach Świata U19.

Jednak tak naprawdę jego najlepszym sukcesem i umiejętnością jest sprowadzanie mało znanych graczy i przekształcania ich w bardzo dobrych zawodników.

W poprzednim sezonie o sile drużyny stanowili Ashton Gibbs, Brad Wanamaker, Gilbert Brown oraz Jermaine Dixon. Nazwiska teraz dobrze znane, ale zobaczmy z jakimi numerami byli rozstawieni przed dołączeniem do zespołu (na podstawie Scout.com).

Gilbert Brown - #94 gracz "class of 2006" i #22 na swojej pozycji
Brad Wanamaker - #73 gracz "class of 2007" i #15 na swojej pozycji
Jermaine Dixon - transfer z Junior College w 2008
Ashton Gibbs - nie sklasyfikowany w "class of 2008"

Co ciekawe to właśnie ten ostatni był największą gwiazdą drużyny notując średnio prawie 16 punktów w meczu. A Panthers skazywani na porażkę po odejściu trzech najlepszych zawodników zajęli drugie miejsce w Big East.

W takim razie jak sytuacji wyglądała w sezonie 2007-08 i 2008-09, gdy o sile drużyny stanowiła trójka Sam Young, DeJuan Blair i Levance Fields.

Sam Young - #57 gracz "class of 2005" i #14 na swojej pozycji
Levance Fields - #75 gracz "class of 2005" i #13 na swojej pozycji
DeJuan Blair - #19 gracz "class od 2007" i #4 na swojej pozycji

Young i Fields dopiero po dwóch latach stali się czołowymi zawodnikami w zespole. Blair już od pierwszego roku miał wysoką pozycję, ale i też na papierze był dużo lepszym graczem. Podobnie było z zeszłorocznym składem. Dixon i Gibbs potrzebowali dwóch sezonów by się przystosować i dopiero na trzecim roku pokazali na co naprawdę ich stać, a Wanamakerowi zajęło to rok dłużej. Wcześniej podobna drogę przechodzili Carl Krauser, Chris Taft czy Aaron Gray.

W nadchodzących rozgrywkach również rola Gary'ego McGhee'a powinna wzrosnąć, a gdy w 2007 roku dołączał do Pittsburgh podobnie jak Dixon nie był sklasyfikowany.

Warto także obserwować Dante Taylora (#16 gracza "class of 2009"), który jeśli nie w tym roku, to na pewno w przyszłym sezonie będzie jedną z ważniejszych postaci w drużynie. Kolejnym graczem może być J.J. Moore, który do zespołu dołączył w te wakacje.

Coach Dixon pokazuję, że nie tylko potrafi znajdywać świetnych mało znanych zawodników, ale co ważniejsze później osiągać z nimi bardzo dobre wyniki. W 2012 roku do zespołu dołączy Khem Birch, czyli jeden z najlepszy wysokich "class of 2012". Dla trenera Panthers będzie to wielki sprawdzian, bo nigdy nie miał okazji współpracować z tak utalentowanym graczem (na papierze). Jeśli wykorzysta jego umiejętności tak jak robił to do tej pory z trochę gorszymi graczami kibiców Pittsburgh może czekać przełomowy sezon.

Brak komentarzy: