Uff, w końcu wstałem po nocy z NCAA. Cóż... po 217 dniowej przerwie początki mogą być trudne... Nie no, żartuje oczywiście. Wstałem już dawno, obejrzałem kolejny mecz i teraz mogę napisać coś od siebie.
Podczas gdy Pittsburgh, Illinois, Texas i Maryland rozegrały już pierwsze mecze sezonu regularnego pozostałe zespoły wciąż sprawdzają formę grając mecze sparingowe przeciwko rywalom z niższych Dywizji.
Największą sensacją była porażka Tennessee z Indianapolis 64:79. Volunteers w całym spotkaniu mieli aż 25 strat, a ich rywale drugą połowę rozpoczęli zdobywając 26 punktów, tracąc tylko 3. Także ekipa Auburn przegrała z drużyną Columbus State na co dzień występującą w II Dywizji 52:54. W weekend zaś Xavier uległo Bellarmine, a DePaul, Lewis.
Bliskie zwycięstwa były również inne zespoły z niższej Dywizji. Alabama potrzebowała dwóch dogrywek by pokonać UA-Huntsville, a mecz Indiana z Ferris State zakończył się po jednej.
Co to wszystko oznacza? Zupełnie nic. Ok, umówmy się, że drużyny z I Dywizji nie powinny przegrywać z zespołami z rozgrywek niżej, a tym bardziej takie, jak Tennessee. Jednak jak wiadomo potknięcia zdarzają się wszystkim i lepiej by przytrafiały się przed sezonem nawet przeciwko teoretycznie dużo słabszym zespołom niż po jego rozpoczęciu.
W zeszłym roku w jednym ze sparingów ekipa Syracuse przegrała z LeMoyne, o czym chyba nie trzeba przypominać. Dla drużyny z II Dywizji było to ogromne osiągnięcie, o czym można było się przekonać wchodząc po meczu na zmienioną oficjalną stronę zespołu, gdzie główną i jedyna informacją był wynik spotkania. Dla zawodników Orange był to zimny prysznic w najlepszym możliwym momencie. Jak się wszystko skończyło chyba wiadomo. Z bilansem 28-4 zajęli pierwsze miejsce w silnej konferencji Big East.
Naturalnie nie mamy gwarancji, że w tym sezonie podobnie będzie z Tennessee, jednak zwyczajnie w świecie nie należy przejmować się meczami sparingowymi. Każdy chce wygrywać, ale wynik schodzi tu na dalszy plan i wyciąganie zbyt daleko idących wniosków po takich meczach mija się z celem. To trenerzy po wygranym czy przegranym spotkaniu powinni się tym zajmować.
Przed nami jeszcze dwa dni takich meczy, choć w nocy 10 listopada Pittsburgh, Illinois, Texas i Maryland rozegrają swoje drugie spotkania sezonu. W piątek do wyboru będziemy mieli 135 spotkań i dopiero wtedy na dobre zacznie się zabawa.
1 komentarz:
Coraz bardziej przekonuję się do ESPN Player. Oby tylko net nowy lepiej działał :) Lecisz z tematem Panie Kosi! Pozdrawiam
Prześlij komentarz