Czyli ostateczny termin na wykreślenie swojego nazwiska z draftu. Dla zawodników z NCAA przypada na 8 maja, dla graczy z reszty świata na 14 czerwca. Pewnie nie każdy wie, ale jeszcze rok temu ta data była wspólna.
Trenerzy NCAA doszli do wniosku, że termin czerwcowy jest zbyt późny i utrudnia im pracę oraz rekrutacje. Dokładniej chodziło o fakt, że nie wiedzieli czy powiedzmy ich najlepszy zawodnik zdecyduję się na powrót, a więc czy szukać gracza na jego miejsce, czy też na inną pozycję. Wygląda więc na całkiem rozsądną decyzję, ale tylko pozornie.
Jak wiadomo 25 kwietnia był ostatnim dniem, kiedy można było się zgłosić, dodatkowo zawodnicy nie mogą brać udział w treningach organizowanych przez kluby NBA do czasu pojawienia się oficjalnej listy, która ukazała się w czwartek 29 kwietnia. Czyli łatwo policzyć, że niezdecydowani gracze, którzy rozważają jeszcze powrót na uczelnie i nie zatrudnili agenta mają tylko 9 dni by przekonać do siebie kluby. Jakby tego było mało kandydaci do gry w NBA nie mogą opuszczać zajęć na rzecz tych treningów. I jakby wciąż było wam mało, z wstępnych ustaleń wynika, że żaden klub NBA nie planuję do 8 mają organizować tzw. "workoutów".
Teraz pojawia sie pytanie, jak taki Jordan Crawford, Devin Ebanks, Demetri McCamey, Daniel Orton czy pozostali gracze z niejasną sytuacja draftową maja podjąć dobrą decyzję? W jaki sposób mają przekonać kluby NBA, że warto na nich postawić? Jak sami mają mieć pewność, że jakiekolwiek klub jest nimi zainteresowany i zostaną w ogolę wybrani?
Pytań i wątpliwości jest wiele, a odpowiedzi brak. Nasuwa się za to prosty wniosek - błędnych decyzji będzie coraz więcej. Zważywszy również na fakt, że część graczy z obawy przed lockoutem nie zależnie od wszystkie zgłosi się do draftu, kolejni pod wpływem "doradców" również pozostaną w drafcie, inni zwyczajnie zaryzykują itd.
Podsumowując o ile dla trenerów i drużyn z NCAA nowy przepis wydaję się sensowny, to już dla samych zawodników jest krzywdzący. Dlatego warto zapoznać się ze wszystkimi nazwiskami, których notowania są słabe, bo możliwe że za rok zobaczymy ich w Europie i w PLK.
Trenerzy NCAA doszli do wniosku, że termin czerwcowy jest zbyt późny i utrudnia im pracę oraz rekrutacje. Dokładniej chodziło o fakt, że nie wiedzieli czy powiedzmy ich najlepszy zawodnik zdecyduję się na powrót, a więc czy szukać gracza na jego miejsce, czy też na inną pozycję. Wygląda więc na całkiem rozsądną decyzję, ale tylko pozornie.
Jak wiadomo 25 kwietnia był ostatnim dniem, kiedy można było się zgłosić, dodatkowo zawodnicy nie mogą brać udział w treningach organizowanych przez kluby NBA do czasu pojawienia się oficjalnej listy, która ukazała się w czwartek 29 kwietnia. Czyli łatwo policzyć, że niezdecydowani gracze, którzy rozważają jeszcze powrót na uczelnie i nie zatrudnili agenta mają tylko 9 dni by przekonać do siebie kluby. Jakby tego było mało kandydaci do gry w NBA nie mogą opuszczać zajęć na rzecz tych treningów. I jakby wciąż było wam mało, z wstępnych ustaleń wynika, że żaden klub NBA nie planuję do 8 mają organizować tzw. "workoutów".
Teraz pojawia sie pytanie, jak taki Jordan Crawford, Devin Ebanks, Demetri McCamey, Daniel Orton czy pozostali gracze z niejasną sytuacja draftową maja podjąć dobrą decyzję? W jaki sposób mają przekonać kluby NBA, że warto na nich postawić? Jak sami mają mieć pewność, że jakiekolwiek klub jest nimi zainteresowany i zostaną w ogolę wybrani?
Pytań i wątpliwości jest wiele, a odpowiedzi brak. Nasuwa się za to prosty wniosek - błędnych decyzji będzie coraz więcej. Zważywszy również na fakt, że część graczy z obawy przed lockoutem nie zależnie od wszystkie zgłosi się do draftu, kolejni pod wpływem "doradców" również pozostaną w drafcie, inni zwyczajnie zaryzykują itd.
Podsumowując o ile dla trenerów i drużyn z NCAA nowy przepis wydaję się sensowny, to już dla samych zawodników jest krzywdzący. Dlatego warto zapoznać się ze wszystkimi nazwiskami, których notowania są słabe, bo możliwe że za rok zobaczymy ich w Europie i w PLK.
1 komentarz:
bez sensu...to juz nie będzie "testing waters" tylko albo idziesz albo zostajesz...
A trenerzy NCAA przecież i tak mają już w 95% zrekrutowanych graczY!
Prześlij komentarz