27 kwi 2010

2010 Nike Hoop Summit - recap

Kolejne spotkanie z udziałem przyszłych gwiazd NCAA i nie tylko. Tym razem był to mecz z cyklu World Select Team, w którym zebrani zostali najlepsi zawodnicy do 19 roku życia ze wszystkich pozostałych państw, kontra USA National Junior Team.



Podobnie jak poprzednio był to głównie mecz pokazowy, jednak zdecydowanie bardziej na poważnie niż ten, który opisywałem ostatnio. Drużyna USA chciała pewnie coś udowodnić po porażce w zeszłym roku. Oczywiście wtedy grali tam inni zawodnicy, ale USA to USA.

Spotkanie rozgrywane było na przepisach FIBA, czyli 4 razy 10 minut i 24 sekundy na akcje, co jednak nie przeszkodziło zawodnikom ze Stanów w wypracowaniu sobie w pierwszej części gry kilku punktowej przewagi. Wydawało się więc, że w drugiej połowie gracze z USA będą spokojnie kontrolować przebieg gry. Rzeczywistość okazała się dość odmienna. Najpierw ekipa Świata odrobiła straty i wyszła na kilkunastu punktowe prowadzenie, a następnie pościg w wykonaniu graczy ze Stanów i ostatecznie mieliśmy przyjemność oglądania bardzo zaciętej końcówki.

Warto nadmienić, że w World Team grało dwóch reprezentantów Kanady, którzy uczęszczali do szkoły średniej w USA, dzięki czemu mogliśmy ich również obserwować w McDonald’s All-American Game. Cory Joseph i Tristan Thompson wybrali także tą samą uczelnie i już od przyszłego sezonu grać będą w Texas Longhorns.

Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili play offy NBA zajmują większość waszego wolnego czasu, jednak polecam zaopatrzyć się w to spotkanie i obejrzeć je w wolnej chwili. Dlaczego? Przede wszystkim by zrobić małe rozeznanie wśród najlepszych młodych graczy, którzy zasilą niedługo szeregi drużyn NCAA. Ale co ważniejsze sporo zawodników niedługo zawita do NBA. Choćby w drafcie w 2008 roku ze wszystkich graczy 11 miało za sobą występ w jednym ze spotkań z cyklu Nike Hoop Summit. W 2009 roku takich zawodników było 13.

Przejdźmy więc do najważniejszej części czyli krótkich opisów ciekawszych zawodników:

Harrison Barnes (North Carolina) - tym razem już nie ma wątpliwości i bez dwóch zdań był najlepszym zawodnikiem swojej drużyny. Rzuty za trzy, wjazdy pod kosz, zbiórki w obronie i ataku, dobitki. Pokazał całą swoją wszechstronność.

Brandon Knight (Kentucky) - wyglądało to już dużo lepiej niż ostatnio, jednak wciąż mnie do siebie nie przekonał. Calipari będzie miał z nim sporo problemów.

Jared Sullinger (Ohio State) - potwierdził to o czym wspominałem ostatnio. O ile w obronie ma pewne problemy i nad tym elementem będzie musiał sporo popracować, to już w ataku jest nie do zatrzymania.

Kyrie Irving (Duke) - potrafi zdobywać punkty, potrafi podawać, czyli to o czym pisałem poprzednio. Na chwilę obecną dużo dużo lepiej prezentuje się od Knighta. Przede wszystkim gra bardziej zespołowo i inteligentniej.

Terrence Jones (nie zdecydował) - na boisku zastępował Sullingera i podobnie jak on dużo lepiej radził sobie w ataku. Choć w defensywie pokazał się także z niezłej strony.

World Team

Enes Kanter (Turcja - Kentucky) - miał oferty z klubów Europejskich, jednak chciał studiować bo chce trafić do NBA, więc wybrał oczywiście Wildcats. Możliwe że będzie musiał pauzować kilka spotkań, ale jak wróci będzie bardzo ważnym zawodnikiem w rotacji trenera Calipariego, dlatego zapamiętajcie to nazwiskiem. Nie owijając w bawełnę Kanter był najlepszym zawodnikiem meczu. 34pkt i 13zb (nowy rekord w ilości zdobytych punktów w meczach z tej serii) zdobyte na wszystkie możliwe sposoby (zabrakło tylko trafienia za trzy). W trzeciej kwarcie dosłownie zdominował grę na atakowanej tablicy, a najlepiej to ukazały trzy akcje z rzędu w których zbierał piłkę po niecelnych rzutach kolegów, a następnie dobijał. Zawodnicy i trenerzy drużyny przeciwnej nie potrafili znaleźć na niego odpowiedzi i dzięki jego akcją drużyna Świata wygrała tą odsłonę 33:12, a my mogliśmy obserwować bardzo zacięte spotkanie.

Sui Ran (Chiny) - first-pass PG, a tacy zawsze mi się utrwalają w pamięci. Bardzo, ale naprawdę bardzo szybki z piłką. Prawdopodobnie już o nim nie usłyszycie.

Mael Lebrun (Francja) - grał nawet sporo, ale jakoś specjalnie się nie wyróżnił. Nie będzie dwóch LeBronoów w NBA... no chyba że się jeszcze wyrobi.

Stataystyki

Brak komentarzy: