28 mar 2011

NCAA Tournament - Elite Eight, dzień 2

#11 VCU vs. #1 Kansas 71:61

W szatni trener Shaka Smart wypowiedział do swoich zawodników takie słowa: "Forty minutes, that's about 70 possessions on offense and 70 possessions on defense. Let's make every single one count." Tuż przed meczem zaś w taki sposób przywitał się z rywalami Marcus Morris: "You guys have had a good run, But now it's over".

Lepszej motywacji zawodnicy Virginia Commonwealth nie potrzebowali i choć to właśnie Jayhawks zdobyli pierwsze 6 punktów meczu, kolejne minuty należały już do graczy Rams. Ekipa VCU zanotowała szybki "run" 20-4, a był to dopiero początek. Dzięki trójkom awansowali tak daleko i dzięki trójkom prowadzili w tym meczu. Po 16 minutach gry mieli na koncie już 9 celnych rzutów trzypunktowych (Jamie Skeen - 3, Brandon Rozzell - 4), a na tablicy widniał wynik 39:21.

Zawodnicy Rams jakby na złość wszystkich, którzy w nich nie wierzyli (w tym ja) zagrali z ogromnym zaangażowaniem i w wiarą w zwycięstwo. Walczyli o każdą zbiórkę, każdą piłkę i każdą akcję. Nie przestraszyli się rywali, którzy wychodząc na boisko myśleli chyba, że dostaną za darmo zwycięstwo. Zanim się jednak obejrzeli na prowadzeniu była już ekipa VCU, a oni mogli "pochwalić" się 8 stratami, których było więcej niż celnych rzutów. Jayhwks grali fatalnie, bez pomysłu, a jednymi wyróżniającymi się postaciami byli bracia Morris, którzy i tak prezentowali się dość średnio. Wprawdzie zdobyli 19 pierwszych punktów zespołu, a mieli także sporo strat i kilka niepotrzebnych rzutów.

Gdy wchodząc na drugą odsłonę zespół Kansas przegrywał 27:41, wiadomo było że prędzej czy później to oni odpowiedzą swoim "runem". I choć na otwarcie pierwsze punkty zdobył D.J. Haley, to w kolejnych minutach gracze Jayhawks zdobyli 12 oczek z rzędu nie tracąc ani jednego. Już robiło się niebezpiecznie, a zawodnicy VCU wyraźnie zatracili iskrę z pierwszej części gry. Frustracja ogarnęła też trenera Smarta, który za dyskusję otrzymał przewinienie techniczne. Przewaga zmalała do 4 oczek i wydawało się, że Kansa są na dobrej drodze do zwycięstwa.

Techniczny dla coach Rams miał także swoją pozytywną stronę. Jego podopieczni nagle jakby obudzili się ze snu i wrócili do gry, która przynosiła im sukces w pierwszych 20 minutach. Za trzy trafił Jamie Skeen, dając wyraźny sygnał do ataku i gdy kilka minut później popisał się następną trójką oraz punktami spod kosza przewaga VCU ponownie nabrała bezpiecznych rozmiarów. 

5 minut przed kocem Joey Rodriguez przy rzucie za trzy "popisał" się fatalnym "air-ballem", co szybko wykorzystali rywale ponownie niwelując stratę do 5 punktów. Rozgrywający VCU w kolejnych akcjach już się jednak nie myli i szybko odpowiedział celną trójką oraz dołożył dwie ważne asysty. Ten fragment gry chyba najlepiej opisuję postawę Rams w tym meczu. Nawet jeśli popełniali głupie błędy czy straty, szybko opanowywali sytuację i rekompensowali w kolejnych fragmentach. 

Najlepszym zawodnikiem Virginia Commonwealth okazał się Jamie Skeen, który zdobywając 26 punktów i 10 zbiórek pokazał, że nie boi się starć przeciwko najlepszym. Brandon Rozzell w dniu swoich urodzin dołożył 12 oczek i 4 zbiórki, ale nie można zapomnieć o pozostałych zawodnikach, którzy pojawiając się na boisku dokładali swoją cegiełkę do zwycięstwa.

W Kansas Marcus Morris uzbierał 20 punktów i 16 zbiórek, a Markieff Morris dodał 13 punktów, 12 zbiórek i 2 bloki. Obaj jednak trafili tylko 13 na 31 rzutów z gry oraz 6 na 12 z linii i mieli 9 strat. Tyshawn Taylor, który uaktywnił się w drugiej połowie zanotował 14 oczek i 3 asysty.

Zawiedli głownie strzelcy czyli Brady Morningstar, Tyrel Reed i Josh Selby. Cała trójka trafiła tylko 3 rzuty na 21 prób, w tym 1 na 13 za trzy. W tym meczu zespół Kansas miał 2/21 za trzy, przy 12/25 rywali. Virginia Commonwealth została więc trzecim zespołem w historii NCAA, który rozstawiony z #11 "seedem" awansował do Final Four.


#4 Kentucky vs. #2 North Carolina 76:69

Kentucky do tej pory wygrywało spotkania głównie dzięki dobrej grze swoich doświadczonych zawodników. Wiedziałem jednak, że aby ten mecz wygrać Wildcats będą potrzebowali dobrej postawy całego zespołu, a dokładniej swoich utalentowanych Freshmanów. Wiedział o tym także Calipari i jego młodzi gracze. Brandon Knight wyglądał w tym spotkaniu jak killer, a im dłużej trwał mecz, tym coraz lepiej prezentowali się Jones i Lamb. Już po pierwszych 20 minutach wspomniana trójka miała na koncie 25 na 38 punktów zespołu, a dla porównania przeciwko Ohio State w całym spotkaniu uzbierali tylko 23 oczka.

Ale nie tylko Freshmani odgrywali kluczowe rolę, bo po raz kolejny swoją przydatność potwierdził Josh Harrellson. To dzięki jego obronie zdobywanie punktów Zellerowi nie przychodziło aż z taką łatwością i to on przyczynił się do problemów z faulami Johna Henson (choć jego głupota też odgrywała dużą rolę). "Jorts", bo taki ma przydomek center Kentucky, może nie ma zbyt dużych umiejętności, ale nadrabia to wszystko zaangażowaniem oraz sercem i dzięki temu jest tak ważnym graczem w rotacji UK. W sumie uzbierał 12 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty. 

Do przerwy Tar Heels przegrywali 30:38, ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedzieli. Od początku drugiej połowy wzięli się za odrabianie i nawet mało grający do tej pory Justin Knox okazał się przydatny. W tym meczu jednak obwodowi Wildcats byli za dobrzy i za każdym razem gdy przewaga malała Knight, Miller lub Liggins odpowiadali trafieniami nie pozwalając na zbyt szybkie zniwelowanie strat. 

5 minut przed końcem do pracy wziął się zaś Harrison Barnes i zdobywając 8 punktów z rzędu zniwelował straty do dwóch oczek, po osobistych Zellera na 3 minuty do końca na tablicy widniał remis po 67. I ponownie w pogotowiu był Knight (szybka trójka), ale tym razem bohaterem meczu okazał się kto inny. Na minutę przed końcem przy jednopunktowym prowadzeniu DeAndre Liggins popisał się świetnym blokiem, a w kolejnej akcji celnym trafieniem za trzy. Wybita z rytmu North Carolina fatalnie zagrała końcówkę, a dzieła z linii rzutów osobistych dokończył Brandon Knight wprowadzając swój zespół do Final Four. 

John Henson szybko wpadając w problemy z faulami pokazał, że przed nim jeszcze długa droga. Tyler Zeller notując 21 punktów, 9 zbiorek i 4 bloki potwierdził swoje nieprzeciętne umiejętności, a 18 oczek i 6 zbiórek od siebie dodał Harrison Barnes. 

W Wildcats Brandon Knight uzbierał 22 punkty, 7 zbiórek, 4 asysty i 3 przechwyty, ale warto odnotować, że wszyscy zawodnicy z pierwszej piątki zdobyli 11 i więcej punktów. Potwierdziła się więc teoria, że w zeszłym roku w Kentucky grali lepsi zawodnicy. W tym jednak gra dużo lepszy zespół. 

Brak komentarzy: