20 mar 2011

NCAA Tournament - dzień 5

#5 West Virginia vs. #4 Kentucky 63:71

Po czwartkowym spotkaniu, w którym Brandon Knight uzbierał jedynie 2 oczka utalentowany Freshman bardzo chciał zamazać ślady. Nie przypadkowo zdobył pierwsze 10 z 12 punktów zespołu, a po 10 minutach miał już ich na koncie 15. I gdy zaczęła rysować się przewaga Wildcats dał o sobie znać Joe Mazzulla. Rozgrywający Mountaineers w najbliższych kilku akcjach był nie do zatrzymania i zdobywając 9 punktów z rzędu wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Tuż przed przerwą swoje punkty dołożyli jeszcze inni gracze i to właśnie West Virginia po 20 minutach prowadziła 41:33. Mazzulla miał już na koncie 15, a Knight 16 punktów.

Druga odsłona zaczęła się podobnie jak pierwsza i w zespole Kentucky znowu bardzo dobrze grali Brandon Knight i Josh Harrellson. Wildcats szybko odrobili straty, ale za sprawą kilku trafień Casey'a Mitchella nie zdołali jeszcze wyjść na prowadzenie. W końcu jednak uaktywnił się niewidoczny do tej pory Terrence Jones  i od stanu 53:55 Wildcats zanotowali 9-0 "run" wychodząc na 7 punktowe prowadzenie. Mountaineers próbowali jeszcze odrobić straty, ale słabo zagrali w końcówce, a po drugiej stronie Jones z Knightem skutecznie wykonywali rzuty wolne (9/10 w ostatniej minucie) i ostatecznie West Virginia przegrała 63:71.

Choć to Brandon Knight zdobył 30 punktów i dołożył 4 asysty oraz 3 zbiórki to najważniejszym zawodnikiem meczu był Senior Josh Harrellson. Nie tylko uzbierał 15 punktów oraz 8 zbiórek, ale bardzo dobrze spisywał się w obronię i ogólnie w całym meczu grał najrówniej. W Mountaineers Joe Mazzulla ostatecznie zanotował 20 punktów (rekord kariery), 4 asysty i 3 zbiórki, a Darryl Bryant dorzucił 15 oczek.


#6 UCLA vs. #2 Florida 65:73

Od początku było wiadomo, że ten mecz będzie bardzo wyrównany, ale chyba nikt nie oczekiwał, że aż tak. W pierwszych 20 minutach gry oba zespoły co chwilę zmieniały się na prowadzeniu i jednocześnie, żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie większej niż 4 punktowej przewagi. Dokładnie taki stan rzeczy miał miejsce aż do 37 minuty meczu, kiedy to po trafieniach Erving Walker Florida wyszli na 6 punktowe prowadzenie. 

To właśnie ten niski zawodnik zostałem bohaterem spotkania i nie tylko dlatego, że zdobył 21 punktów przez cały meczu rzucając na bardzo dobrym procencie (w jego przypadku to rzadkość). Obrońca Gators w czasem ekwilibrystyczny sposób zdobył ostatnie 10 z 12 punktów zespołu, w tym trafiając bardzo ważną trójkę na 75 sekund przed końcem. Po tym rzucie Florida wyszła na 4 punktowe prowadzenie, a rywale już się nie podnieśli. 

Jak w ekipie Gators większość punktów zdobywali obwodowi i Kenny Boynton dodał 15 oczek oraz 5 asyst, tak w Bruins głównie trafiali spod kosza. Przez cały mecz bardzo dobrze wypadał Reeves Nelson, który zanotował kolejne double-double tym razem z 16 punktami i 11 zbiórkami, ale i tak wszystko kręciło się w okół Joshua Smitha. Do niego szły piłki w kluczowych momentach meczu, a ten grubawy center zamieniał to w coś dobrego. W sumie uzbierał 16 punktów oraz 6 zbiórek (5 w ataku), a ja już nie mogę doczekać się kiedy znowu zobaczę go w akcji.


#13 Morehead St. vs. #12 Richmond 48:65

Dwójka Justin Harper i Kevin Anderson nie pozostawiła żadnych złudzeń minimalnie niżej rozstawionemu rywalowi. Już po kilku minutach na koncie mieli 9 punktów, a ich zespół prowadził 12:4. Ta przewaga utrzymywała się przez resztę połowy i do przerwy zespół Richmond prowadził 30:21. 

Druga odsłona już nie wiele się różniła i prawie przez cały czas przewaga Spiders utrzymywała się w granicach 10 oczek. Eagles tym razem grali słabo i nieskutecznie, a rywale spokojnie kontrolowali wynik. Bohater z poprzedniego meczu Demonte Harper podobnie jak wcześniej raził skutecznością i na 15 prób trafił tylko dwa razy. Pozostali gracze Morehead State nie wypadli wcale lepiej, a wyróżnił się jedynie Kenneth Faried, który zdobywając 11 punktów, 13 zbiórek i 2 bloki zanotował 86 double-double w karierze.

Justin Harper ostatecznie zapisał na swoim koncie 19 punktów i 6 zbiórek, a Kevin Anderson zanotował 14 punktów, 4 asysty i 3 zbiórki.

#7 Temple vs. #2 San Diego State 64:71


#8 Butler vs. #1 Pittsburgh 71:70

Matt Howard i Shelvin Mack bardzo dobrze rozpoczęli mecz między innymi trafiając trzy trójki i na prowadzeniu był już zespół Butler. Po kilku kolejnych skutecznych akcjach przewaga Bulldogs urosła do 12 oczek, a gracze Panthers wyraźnie nie potrafili nawiązać walki. Choć w pewnym momencie za sprawą "runa" 11-0 udało się Pittsburgh zniwelować straty, to ostatecznie po dwóch trójek Shelvina Macka Bulldogs do przerwy prowadzili 8 oczkami, a ich lider miał już na koncie 16 punktów.

Dopiero po przerwie zawodnicy Pittsburgh wrócili jakby odmienieni szybko zdobywając 16 punktów, przy 5 rywali. Od tego momentu obserwowaliśmy bardzo wyrównane spotkanie z lekką przewagą Panthers. Bardzo dobrze prezentował się Nasir Robinson, który wykorzystywał podania kolegów, a z obwodu punktował Gilbert Brown.  

42 sekund przed końcem na jednopunktowym prowadzeniu była ekipa Pittsburgh, która dodatkowo posiadał piłkę. Panthers nie wykorzystali jednak okazji na powiększenie przewagi i na 7.1 sek. do końca ostatnie słowo należało do graczy Butler. Shawn Vanzant zagrał 1 na 1 świetnie odegrywając do Andrewa Smita, który trafił spod samego kosza. 

Pozostało 2.2 sekundy i niewiele czasu na skonstruowanie akcji. Piłka trafiła w ręce Gilberta Browna, a ten w okolicach połowy boiska został głupio sfaulowany przez Shelvina Macka. Zawodnik Pitt trafił pierwszy rzut doprowadzając do remisu. Drugi rzut nie odnalazł jednak drogi do kosza, a jeszcze głupszym zagraniem popisał się Nasir Robinson. Niepotrzebnie walcząc o zbiórkę sfaulował Matta Howarda, który wykorzystując pierwszy osobisty, a drugi specjalnie pudłując w kolejnym meczu z rzędu został bohaterem Bulldogs.


Najlepszy gracz mecz Shelvin Mack zdobył 30 punktów i trafił 7 trójek (na 12 prób), w tym kilka w ważnych momentach spotkania, ale bezsensowne zagranie w końcówce mogło to wszystko zepsuć. Matt Howard dołożył 15 punktów i 6 zbiórek. Dla Pittsburgh 24 punkty, 4 zbiórki i 3 asysty uzbierał Gilbert Brown, a 16 oczek dołożył Nasir Robinson, który ostatnią akcją zamazał całe dobre wrażenie. 


#11 Gonzaga vs. #3 BYU 67:89

Elias Harris podobnie jak w poprzednim meczu bardzo dobrze rozpoczął spotkanie szybko zdobywając 10 punktów, a do przerwy w sumie miał już ich 14. W zespole Cougars Jimmera Freddete wspierał Stephen Rogers zdobywając w tej części gry wszystkie swoje 10 oczek. W 13 minucie meczu po celnej trójce Fredette BYU wyszło na prowadzenie, które przez resztę połowy już się tylko powiększało, a do przerwy urosło do 7 punktami.

Gonzaga fatalnie rozpoczęła drugą odsłonę kilkukrotnie tracąc piłkę, co wykorzystali rywale i dzięki "runowi" 10-2 wypracowali bezpieczną, 16 punktową przewagę. Bulldogs po tym ciosie już się nie podnieśli i przez resztę spotkania nie potrafili nawiązać walki. W swoim stylu grał Jimmer Fredette, który im bliżej końca meczu tym prezentował się coraz lepiej, a ostatecznie uzbierał 34 punkty i 6 asyst. Warto odnotować też dobry mecz Jacksona Emery'ego, autora 16 punktów, 4 asyst i 3 zbiórek, który dzielnie wspomógł gwiazdę BYU.

W Bulldogs dobrze wypadła trójka najlepszych graczy, czyli Elias Harris (18pkt, 8zb), Steven Gray (18pkt, 7as) i Robert Sacre (17pkt, 7zb, 4bl), jednak brak odpowiedniego wsparcia pozostałych członków drużyny przesądził o porażce Bulldogs. 


#5 Kansas State vs. #4 Wisconsin 65:70


#6 Cincinnati vs. #3 Connecticut 58:69

Spotkanie nieco lepiej zaczęli gracze Bearcats i prowadzeni przez Rashada Bishopa, który szybko zdobył 10 punktów, zaczęli w meczu przeważać. W końcówce połowy jednak Kemba Walkera i spółka przejęli mecz, i popisując się kolejnymi skutecznymi akcjami po 20 minutach prowadzili już 8 oczkami.

Druga odsłona miała podobny przebieg i również za sprawą Bishopa Cincinnati odrobiło straty. W 30 minucie meczu na tablicy wciąż widniał remis, ale od tego momentu głos miał tylko Kemba Walker. Szybko zdobył 7 punktów, później dołożył jeszcze trójkę, a w ostatniej minucie meczu nie mylił się z linii osobistych trafiając wszystkie 6 rzutów. Ostatecznie w całym meczu zdobył 33 punkty, a dodatkowo miał 6 zbiórek i 5 asyst. 

W Connecticut ponownie dobrze wypadł Jeremy Lamb (14pkt, 5zb), a 10 oczek z ławki dołożył Jamal Coombs-McDaniel. Wspominany Rashad Bishop uzbierał łączeni 22 punkty, a Yancy Gates dodał 11 punktów i 6 zbiórek.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

chyba najmniej ciekawy mecz dziś. Będę zdziwiony jeśli Butler nawiążą dłuższą walkę.

Jednak walka była:)

Kosi pisze...

No i się zdziwiłem :D