#5 West Virginia vs. #12 Clemson 84:76
Andre Young bardzo dobrze rozpoczął spotkanie szybko zdobywając 10 punktów i wyprowadzając swój zespół na niewielkie prowadzenie. To właśnie drużyna Clemson przeważała w pierwszej części meczu w pewnym momencie prowadząc już nawet 10 oczkami. Pod koniec połowy jednak w miejsce Kevina Jonesa na boisku pojawił się Deniz Kilicli, a Mountaineers zanotowali run 9-1 tu przed przerwą doprowadzając do remisu.
W drugiej odsłonie już znacznie lepiej wypadał zespół West Virginia, a wciąż bardzo dobrze grał Kilicli (11pkt). Punkt dołożyli pozostali gracze i w sumie Mountaineers na przełomie dwóch połów zanotowali run 22-4 wychodząc na bezpieczne prowadzenie. Jeszcze pod koniec spotkania zawodnicy Clemson zdołali nieco zniwelować straty, ale ich słaba obrona ostatecznie przesądziła o takim rozstrzygnięciu.
Małym bohaterem spotkania został Dalton Pepper, który na 90 sekund przed końcem w trzech kolejnych akcjach zaliczył trzy przechwyty ostatecznie rozwiewając wszystkie nadzieję Tigers. W zespole WVU Kevin Jones uzbierał 17pkt i 9zb, a Darryl Bryant dorzucił 19 oczek. Po przeciwnej stronie najlepiej wypadli Andre Young - 22pkt i Demontez Stitt - 16pkt.
#8 Butler vs. #9 Old Dominion 60:58
Po bardzo wyrównanym spotkaniu, w którym żaden z zespołów nie potrafił wypracować sobie większej przewagi, a prowadzenie w drugiej odsłonie zmieniało się prawię co akcję ostatecznie minimalnie lepsza okazała się ekipa Butler. Dokładnie 0.1 sekundy przed końcem Matt Howard wypuścił piłkę z rąk w taki sposób zapewniając zwycięstwo swojej drużynie:
W sumie bohater spotkania zanotował 15pkt i 5zb, a Shelvin Mack dodał swoje 15pkt i 5as. Dla Monarchs Frank Hassell zdobył 20pkt, 5zb i 4prz.
#13 Morehead St. vs. #4 Louisville 62:61
Mimo, że o szansach na sprawienie niespodzianki przez Morehead State mówiło się od bardzo dawna, tak naprawdę niewielu do końca w to wierzyło. Eagles niezwykle zmotywowani przystąpili do meczu i po kilku minutach prowadzili już 10-0. Gdy ich przewaga urosła do 13 oczek do odrabiania strat przystąpili jendak zawodnicy Louisville i tuż przed przerwą zdołali jeszcze wyjść na prowadzenie. Ostatecznie po trójce Terrance' Hilla równo z syreną kończąc tą część gry na tablicy widniał remis.
Druga odsłona w wykonaniu zawodników Morehead State nie wyglądała już zbyt dobrze i zapowiadało się na pewne zwycięstwo Louisville. Do pracy wziął się jednak Terrance Hill i zdobywając 8 punktów z rzędu ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Dla Cardinals nie było to jednak najgorsza wiadomość, bo chwilę później kontuzji stopy doznał Preston Knowles (na boisko już nie wrócił), a Peyton Siva z 4 przewinieniami usiadł na ławkę rezerwowych.
Gdy przewaga Eagles zaczęła niebezpiecznie rosnąć na ryzykowne posunięcie zdecydował się trener Pitino wypuszczając na boisko Sive. Rozgrywający Louisville chwilę później popisał się trzema świetnymi asystami, a jego zespół ponownie był na czele. O mało co nie został bohaterem, jednak ten mecz należał do graczy Morehead State. Demonte Harper na 4.2 sekundy przed końcem trafił za trzy, a w kolejnej akcji świetną obroną popisał się Kenneth Faried zapewniając Eagles zwycięstwo. Co ciekawe dla Harper była to jedyna trójka w tym meczu, wcześniej pięciokrotnie pudłując.
Ozdobą meczu był także pojedynek pod koszem Terrence'a Jenningsa z Kennethem Fariedem. Choć statystycznie dużo lepiej wypadł ten drugi i uzbierał 12pkt oraz 17zb, przy 8pkt, 4zb i 4bl Jenningsa, to zawodnik Louisville świetnie ograniczył w ataku Farieda, który na 17 prób z gry trafił tylko 4 razy.
Terrance Hill z Eagles zdobył 23pkt, 8zb i 3prz, a najlepiej w Cardinals wypadł Chris Smith (brat JR'a Smitha z Denver) notując 17pkt, 6zb i 4as.
#10 Penn St. vs. #7 Temple 64:66
Spotkanie znacznie lepiej rozpoczęli zawodnicy Penn State już w 8 minucie meczu wychodząc na 9 punktowe prowadzenie. Juan Fernandez jednak w pierwszej części meczu zdobył 17 ze swoich 23 punktów i to za jego sprawą Temple do przerwy prowadziło 35:33.
Druga odsłona zaś był już bardzo wyrównana i praktycznie co minutę zespoły zmieniały się na prowadzeniu. Ten fragment gry należał do Ramone'a Moore'a z Temple oraz Talora Battle'a z Penn State. Ten pierwszy między innymi pod koniec meczu zdobył 9 punktów z rzędu, Battle zaś zdobywał kluczowe punkty dla Nittany Lions.
Po dwóch celnych osobistych Juana Fernandeza na 30 sekund przed końcem meczu Owls wyszli na 3 punktowe prowadzenie. W kolejnej akcji świetnym trafieniem popisał się Talor Battle, ale ten mecz i tak należał do Fernandeza. Po prostu zobaczcie sami:
Juan Fernandez, Ramone Moore i Talor Battle rzucili po 23 punkt.
#4 Kentucky vs. #13 Princeton 59:57
Niespodziewanie ekipa Princeton postawiła mocnemu rywalowi bardzo trudne warunki. Trenerze Tigers wykonali świetną robotę i bardzo dobrze wykorzystywali słabe strony Kentucky. Zawodnicy Wildcats przez cały mecz nie potrafili złapać swojego rytmu, a trójka Freshmanów rozegrała bardzo słabe zawody. Terrence Jones, Brandon Knight i Doron Lamb w sumie uzbierali tylko 19 punktów, choć do tej pory statystycznie zapewniali 46 oczek.
Na 6 minut przed końcem meczu po dwóch trójkach z rzędu Wildcats wyszli na 5 punktowe prowadzenie i zapowiadało się na "run" w ich wykonaniu. Ponownie popełnili jednak kilka błędów i po trafieniach Dana Mavraidesa na tablicy widniał remis. Gracze Kentucky mieli więc 34 sekundy, a piłka trafiła w ręce Brandona Knighta.
Były to jedyne jego punkty w meczu, a najlepiej w Wildcats wypadli Josh Harrellson - 15pkt, 10zb, 4prz oraz Darius Miller - 17pkt, 4zb, 3as. Dla Tigers Dan Mavraides zanotował 14pkt i 5zb, a Douglas Davis dołożył 13pkt, 3zb i 3as.
#16 UNC-Asheville vs. #1 Pittsburg 51:74
Tylko dzięki bardzo udanej pierwszej połowie zawodnicy Asheville po 20 minutach przegrywali 25:30. W drugiej części gry już jednak ekipa Pittsburgh nie pozostawiła żadnych złudzeń rywalom i pewnie wygrała różnicą 23 punktów. Panthers w swoim stylu zdominowali walkę na tablicach i nie tylko wygrali ją stosunkiem 44:24, ale zanotowali także aż 19 zbiórek w ataku.
Ashton Gibbs uzbierał dla zwycięzców 26 oczek, a w zespole Bulldogs punktowali głównie Matt Dickey (21) i J.P. Primm (14), którzy w drugiej połowie zdobyli 23 z 26 punktów zespołu.
#12 Richmond vs. #5 Vanderbilt 69:66
Vanderbilt znacznie lepiej rozpoczęli spotkanie, a pod koszami szalał Festus Ezeli (13pkt do przerwy). Zza łuku punktował zaś John Jenkins i w pewnym momencie Commodores prowadzili już 11 oczkami. Gracze Richmond jednak tak szybko się nie poddali i ostatecznie po 20 min gry przegrywali tylko 32:35.
Druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej i ponownie to gracze Vanderbilt dzięki skutecznym akcją zaczęli budować przewagę. Do pracy wziął się wtedy jednak Kevin Anderson między innymi w trzech kolejnych akcjach trafiając 3 trójki, a bardzo dobrze wspomagał go Justin Harper. To właśnie ta dwójka w końcówce głównie zdobywała punkty prowadząc swój zespół do cennego zwycięstwa.
Zawodnicy Commodores fatalnie zagrali w końcówce spotkania między innymi trafiając tylko 4 na 9 rzutów osobistych i jak się okazało to właśnie one przesądziły o minimalnej porażce. Festus Ezeli uzbierał 21pkt i 8zb, a John Jenkins dorzucił kolejnych 21 oczek. W zespole Richmond Kevin Anderson miał 25pkt i 4zb, a Justin Harper dodał 13pkt i 4zb.
#15 Northern Colo. vs. #2 San Diego St. 50:68
Po wyrównanym początku z biegiem minut zaczęła rysować się coraz większa przewaga Aztecs. Do przerwy wynosiła ona jeszcze tylko 6 punktów, ale w drugiej odsłonie szybko urosła do 10 oczek i przez resztę cześć spotkanie gracze San Diego State już tylko kontrolowali wynik.
Kawhi Leonard zdobył 21pkt i 10zb, a Billy White dołożył 12pkt, 13zb i 3prz. W zespole Northern Colorado rzucając 25 punktów wyróżnił się Devon Beitzel i to właśnie dzięki niemu Bears przez tyle czasu utrzymywali się w grze.
#15 UC Santa Barb. vs. #2 Florida 51:79
Mecz bez większej historii. Gators świetnie zagrali w pierwszej połowie po 20 minutach prowadząc 43:19 i było już po meczu. Wszechstronnością wyróżnił się Chandler Parsons, który notując 10pkt, 10as i 7zb otarł się o triple-double, a 18pkt i 6as od siebie dodał Erving Walker. W UC Santa Barbara 21pkt i 4zb miał Orlando Johnson.
#14 Wofford vs. #3 BYU 66:74
W tym meczu wszystkie oczy zwrócone były na Jimmera Fredette i mimo słabego początku ostatecznie nie zawiódł. W pierwszej połowie wyraźnie zawodziła skuteczność, więc lider BYU skupił się na rozgrywaniu i po kilku minutach miał już 5 asyst. Dopiero z biegiem czasu zaczął prezentować się coraz pewniej i w drugiej połowie oglądaliśmy takiego Fredette jakiego znamy. Ostatecznie uzbierał 32pkt, 7as i 4zb.
W Wooford wyróżnił się zaś niepozorny skrzydłowy Noah Dahlman, który z łatwością ogrywał graczy Cougars i w całym meczu zanotował 22pkt oraz 9zb. Spotkanie tak naprawdę wyrównane było tylko przez pierwsze 20 minut. Resztę meczu na prowadzeniu był zespół Brigham Young, który spokojnie kontrolował przebieg wydarzeń.
#14 Bucknell vs. #3 Connecticut 52:81
Takiego pogromu nikt się nie spodziewał, choć po 14 minutach Connecticut prowadziło 14 punktami, a Kemba Walker zdobył tylko 4 oczka. W dalszej części meczu lider Huskies wyraźnie się rozgrywał i schodząc z boiska na koncie miał już 18pkt, 12as i 8zb. W tym monecie przewaga UConn wynosiła 40 punktów, a na boisku zaczęli pojawiać się rezerwowi.
W Connecticut bardzo dobrze wypadła dwójka Freshmanów Jeremy Lamb i Roscoe Smith, która wspólnie rzuciła 33 oczka. W Bucknell zaś wyróżnił się tylko Mike Muscala notując 14pkt i 4zb.
#13 Belmont vs. #4 Wisconsin 58:72
Oba zespoły zaczęły dość niepewnie i chaotycznie, a prawdziwe spotkanie zaczęło się dopiero od 10 minuty. Nieco lepiej z początku wyglądali gracze Bruins, ale dzięki 5 trójkom z rzędu Badgers na przerwę schodzili prowadząc 7 oczkami.
W drugiej połowie zawodnicy Belmont próbowali jeszcze nawiązać walkę, ale na nic to się nie zdało. Jordan Taylor świetnie kierował grą, w ataku dominował Jon Leuer, a Wisconsin już tylko głównie powiększało przewagę. Rozgrywający Badgers uzbierał 21pkt i 6as, a Leuer dołożył 22 oczka i 7 zbiórek. W Belmont 17 punktów miał Mick Hedgepeth.
#10 Michigan St. vs. #7 UCLA 76:78
Ten mecz nie był aż tak wyrównany, jak wskazuję na to wynik i przez ponad 30 minut pewnie prowadzili gracze UCLA. Dopiero w końcówce Spartans w dość szczęśliwych okolicznościach zaczęli odrabiać straty i dzięki temu obejrzeliśmy zacięte ostatnie minuty.
Bruins dzięki skutecznej grze w ataku już od pierwszych minut wyszli na prowadzenie, który tylko z każdą kolejną akcja powiększali. Z drugiej strony zaś Spartans prezentowali się bardzo słabo i tylko dobra postawa Durrella Summersa (12pkt) do połowy)w miarę utrzymała ich w grze. Po 20 minutach przegrywali 24:42.
W drugiej odsłonie gra Michigan State wyglądało już lepiej i nawet udało im się zniwelować nieco starty. Za każdym jednak razem gdy różnica malała do 10 punktów UCLA odpowiadało skutecznymi akcjami sukcesywnie przeważając w spotkaniu. Jeszcze na 7 minuty do końca przewaga Bruins wynosiła 19 punktów i nic nie zapowiadało tak emocjonującej końcówki.
Podopieczni trenera Bena Howlanda w przeciągu 3 minut siedem razy stracili piłkę, a dodatkowo w ostatniej minucie trafili tylko 2 na 8 rzutów osobistych, co skutecznie wykorzystywali rywale. Na 63 sekundy przed końcem Bruins wciąż prowadzili różnicą 10 punktów, ale dwie szybkie trójki Kalina Lucasa oraz Keitha Applinga zniwelowały straty do 4 oczek. Michigan State udało się jeszcze zmniejszyć przewagę do jednego punktu, ale Kalin Lucas w końcówce popełnił kroki i to Bruins awansowali do drugiej rundy.
Najlepszym zawodnikiem meczu był Draymond Green, który prawie niezauważalnie popisał się triple-double notując 23pkt, 11zb, 10as i 4prz, a Durrell Summers dołożył jeszcze 15pkt i 3as. W UCLA Tyler Honeycutt zdobył 16pkt, 6zb i 5as, a Malcolm Lee dodał 16pkt i 5zb.
Ten mecz nie był aż tak wyrównany, jak wskazuję na to wynik i przez ponad 30 minut pewnie prowadzili gracze UCLA. Dopiero w końcówce Spartans w dość szczęśliwych okolicznościach zaczęli odrabiać straty i dzięki temu obejrzeliśmy zacięte ostatnie minuty.
Bruins dzięki skutecznej grze w ataku już od pierwszych minut wyszli na prowadzenie, który tylko z każdą kolejną akcja powiększali. Z drugiej strony zaś Spartans prezentowali się bardzo słabo i tylko dobra postawa Durrella Summersa (12pkt) do połowy)w miarę utrzymała ich w grze. Po 20 minutach przegrywali 24:42.
W drugiej odsłonie gra Michigan State wyglądało już lepiej i nawet udało im się zniwelować nieco starty. Za każdym jednak razem gdy różnica malała do 10 punktów UCLA odpowiadało skutecznymi akcjami sukcesywnie przeważając w spotkaniu. Jeszcze na 7 minuty do końca przewaga Bruins wynosiła 19 punktów i nic nie zapowiadało tak emocjonującej końcówki.
Podopieczni trenera Bena Howlanda w przeciągu 3 minut siedem razy stracili piłkę, a dodatkowo w ostatniej minucie trafili tylko 2 na 8 rzutów osobistych, co skutecznie wykorzystywali rywale. Na 63 sekundy przed końcem Bruins wciąż prowadzili różnicą 10 punktów, ale dwie szybkie trójki Kalina Lucasa oraz Keitha Applinga zniwelowały straty do 4 oczek. Michigan State udało się jeszcze zmniejszyć przewagę do jednego punktu, ale Kalin Lucas w końcówce popełnił kroki i to Bruins awansowali do drugiej rundy.
Najlepszym zawodnikiem meczu był Draymond Green, który prawie niezauważalnie popisał się triple-double notując 23pkt, 11zb, 10as i 4prz, a Durrell Summers dołożył jeszcze 15pkt i 3as. W UCLA Tyler Honeycutt zdobył 16pkt, 6zb i 5as, a Malcolm Lee dodał 16pkt i 5zb.
#11 Gonzaga vs. #6 St. John's 86:71
Po całkiem niezłym początku w wykonaniu St. John's stopniowo rysować zaczęła się przewaga Gonzaga, która w momencie prowadzenia 31:18 przerodziła się w małą dominację. Bulldogs po prostu przeważali w każdym elemencie gry i ani przez chwilę ich prowadzenie nie podlegało już dyskusji. Najlepiej było to widać pod koszami, skąd zdobywali większość swoich punktów, a dodatkowo wygrywając "deskę" stosunkiem 41:18.
Elias Harris przypomniał sobie, jak grał w zeszłym sezonie i aż z przyjemnością oglądało się go na boisku. Spokojna, mądra i skuteczna gra zaowocowała 15 punktami, 8 zbiórkami i 3 asystami. Swoje zrobił również Steven Gray, który uzbierał 16pkt, 6zb i 5as, ale największym zaskoczeniem była świetna postawa Marquise'a Cartera. Zawodnik Bulldogs zanotował 24pkt, 6zb i 6as będąc najskuteczniejszym graczem zespołu.
W Red Storm najlepiej wypadł Dwight Hardy rzucając 26 oczek, ale wyraźnie brakowało wsparcia pozostałych kolegów. St. John's grając bez swojego podstawowego rozgrywające (kontuzja) uzależnieni byli od indywidualnych umiejętności poszczególnych zawodników, co jak się okazało w tym spotkaniu sukcesu nie przyniosło.
Po całkiem niezłym początku w wykonaniu St. John's stopniowo rysować zaczęła się przewaga Gonzaga, która w momencie prowadzenia 31:18 przerodziła się w małą dominację. Bulldogs po prostu przeważali w każdym elemencie gry i ani przez chwilę ich prowadzenie nie podlegało już dyskusji. Najlepiej było to widać pod koszami, skąd zdobywali większość swoich punktów, a dodatkowo wygrywając "deskę" stosunkiem 41:18.
Elias Harris przypomniał sobie, jak grał w zeszłym sezonie i aż z przyjemnością oglądało się go na boisku. Spokojna, mądra i skuteczna gra zaowocowała 15 punktami, 8 zbiórkami i 3 asystami. Swoje zrobił również Steven Gray, który uzbierał 16pkt, 6zb i 5as, ale największym zaskoczeniem była świetna postawa Marquise'a Cartera. Zawodnik Bulldogs zanotował 24pkt, 6zb i 6as będąc najskuteczniejszym graczem zespołu.
W Red Storm najlepiej wypadł Dwight Hardy rzucając 26 oczek, ale wyraźnie brakowało wsparcia pozostałych kolegów. St. John's grając bez swojego podstawowego rozgrywające (kontuzja) uzależnieni byli od indywidualnych umiejętności poszczególnych zawodników, co jak się okazało w tym spotkaniu sukcesu nie przyniosło.
#11 Missouri vs. #6 Cincinnati 63:78
To co przynosiło sukces w sezonie zaowocowało również teraz i dzięki dobrej postawie na bronionej tablicy Cincinnati pewnie awansowało do drugiej rundy. Choć Missouri wychodząc na kilku punktowe prowadzenie lepiej rozpoczęli spotkanie, to z każdą kolejną minutą do gry wracali Bearcats. W końcówce pierwszej odsłony gracze Tigers popełnili kilka strat, co świetne wykorzystali rywale i do przerwy to właśnie oni prowadzili 39:28.
W drugiej połowie zawodnicy Cincinnati spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń, a coraz lepiej prezentował się duet Yancy Gates-Dion Dixon. Ten pierwszy uzbierał w sumie 18pkt i 11zb, a Dixon dołożył 16pkt i 6zb. W składzie Missouri czterech graczy zdobył 10 i więcej punktów, a najwięcej - 13 zanotował Ricardo Ratliffe. Tigers po raz kolejny zawiodła skuteczność, która po pierwszej połowie była na poziomie 30%, a w całym spotkaniu nie przekroczyła 40%.
#12 Utah St. vs. #5 Kansas St. 68:73
Mówiąc najprościej ekipa Kansas State okazała się zbyt mocna i po w miarę wyrównanym początku przed przerwy wyszła na 10 punktowe prowadzenie. Jacob Pullen (22pkt, 5as) przypomniał sobie jak grał w poprzednim Turnieju co jakiś czas skutecznie dziurawiąc kosz rywali, czy to za dwa, czy z linii rzutów osobistych.
Choć w drugiej odsłonie strata Utah State nieco zmalała Wildcats cały czas kontrolowali mecz, a ich przewaga była widoczna gołym okiem. Oprócz Pullena z bardzo dobrej strony zaprezentowali się Curtis Kelly (15pkt, 6zb, 3as) i Rodney McGruder (10pkt, 6zb). W Aggies Tai'a Wesley'a (18pkt, 6zb) dobrze wspomagali Brockeith Pane (17pkt) oraz Pooh Williams (16pkt), jednak na tak grający zespół Kansas State to nie wystarczyło.
3 komentarze:
#4 Kentucky vs. #13 Princeton 57:59 - lekki błąd się chyba wkradł? :)
Ogólnie świetna robota, czytam od dechy do dechy i liczę na kontynuację :) Pozdrawiam
Good work .. ;)
Oprócz powyższego małego przeoczenia jeszcze jedno:
#14 Bucknell vs. #3 Connecticut 81:52
odwrotnie .. :) moje Connecticut chciałeś blowoutem wyeliminować .. :)
Buu
Wybaczcie mi te błędy, ale ostatnio mało śpię ;) Już poprawiam.
Prześlij komentarz