11 lip 2010

MŚ U17 - Polska ze srebrem

Na początek jednak mecz o 3 miejsce.

Kanada - Litwa 83:81

Jak sam wynik wskazuje mecz był bardzo wyrównany. Żadna z drużyn na dłużej nie mogła sobie wypracować większej niż kilku punktowej przewagi, przez co wynik wciąż był bliski remisu.

Gdy na 2 minuty przed końcem 3 kwarty Litwini wyszli na 10 punktową przewagę wydawało się, że w końcu złapali swój rytm i teraz mecz potoczy się pod ich dyktando. Ponownie jednak Andrew Wiggins poderwał swoich kolegów do walki i na zakończenie tej odsłony przegrywali już tylko 2 oczkami.

W ostatniej części gry nic się nie zmieniło i ponownie raz jeden, raz drugi zespół wychodził na kilku punktowe prowadzenie, by ostatecznie po zaciętej końcówce to Kanadyjczycy schodzili z parkietu zwycięsko.

Mantas Mockevicius miał dwie akcję w ostatniej minucie meczu, by najpierw wyprowadzić Litwinów na prowadzenie, a później doprowadzić do remisu, jednak oba rzuty spudłował.

W zespole Kanadyjskim trudno kogoś wyróżnić, bo zagrali bardzo zespołowo i aż 6 zawodników zdobyło 12 lub więcej punktów, ale oprócz wspominanego wcześniej Wigginsa warto odnotować 15 punktów Oliviera Hanlana, z czego większość zdobytych w ostatniej kwarcie.

Chyba jednak nie słabsza forma w półfinale, a odnowienie kontuzji Anthony'ego Bennetta spowodowało tak krótki jego występ przeciwko Amerykanom, bo w dzisiejszym meczu ani na sekundę nie pojawił się na parkiecie.


USA - Polska 111:80

Polacy wytrzymali niecałe dwie kwarty, bo tyle utrzymywaliśmy kilku punktową stratę do rywali. Za każdym razem, gdy udało się zniwelować różnicę do 4-6 oczek, Amerykanie notowali kilka skutecznych akcji i ich przewaga znowu wynosiło powyżej 10 punktów.

Gracze ze Stanów przez cały mecz grali na luzie i tylko czekali na łatwe punkty, przez co często po rzucie Polaków trzech graczy biegło do kontry, a 1-2 zostawało na zbiórce. Choć ta taktyka miała i swoją złą stronę, bo przez to Polacy notowali zbiórki w ataku i łatwe punkty.

Nie ma co tu dużo pisać, bo Amerykanie grali swoje i tylko czekali aż ich rywale się zmęczą. Znowu wyraźnie wygrali deskę zbierając aż 22 piłki w ataku i wymusili aż 27 strat Polaków, choć trzeba przyznać, że spora część z nich wcale nie wynikała z agresywnej obrony graczy z USA.

W zespole ze Stanów na parkiecie zameldowała się cała 12 i też wszyscy zdobyli punkty dokładając swoja cegiełkę do tego złota. Bez niespodzianki ponownie najlepiej wypadli James McAdoo (20pkt, 7zb) i Bradley Beal (19pkt, 5zb).

Wśród reprezentantów Polski wyróżniłbym rezerwowych Tomasza Gielo (21pkt, 5zb) i Filipa Matczaka (14pkt).

Tak jak wspominałem wcześniej Przemysław Karnowski nie miał już tak wyraźnej przewagi pod koszem i wypadł słabo, a Mateusz Ponitka mimo że na parkiecie przebywał najdłużej był jakby niewidoczny.

Na koniec mały szczegół. Polacy w całym meczu faulowali tylko 10 razy (!!!), nie licząc 3 przewinień Niedźwieckiego i 4 Karnowskiego, pozostali faulowali tylko 3 razy! To właśnie najlepiej obrazuje, że brakło agresywności, zdecydowani i zadziorności, czyli cech które do tej pory charakteryzowały nas zespół.


Dużo fajnych filmików, jak zwykle na kanale youtube u zibiego.

Jak wspominałem wcześniej, wkrótce małe podsumowanie umiejętności koszykarskich wybranych zawodników.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

zalatuje mi tu Pawłem Zarzecznym, no ale taki jest Kosi ;]

Kosi pisze...

Nie jestem pewien jak mam to odebrać :>

Juteńka pisze...

ale bajer! na Twoim blogu można wybrać sobie tożsamość :D